Kliknij tutaj --> 🔮 bo w oczach tkwi siła duszy

Bo wsrod Wlochow z moja cera biala jak mozarella z daleka mnie widac.Zima jeszcze jako tako, ale jak tylko wychodzi slonce moj tz ciemnieje a ja ciagle biala Hihi Z ostatniego pobytu w Polsce przywiozlam sobie mus do ciala orzech i bursztyn bielendy, kierujac sie masa pozywtywnych o nim opinii. Mogę śmiało na niej polegać w każdych warunkach (no, poza basenem oczywiście :D) Jeśli szukacie dobrej kredki do podkreślania swoich brwi, śmiało mogę Wam je polecić. W internecie krąży mnóstwo jej recenzji (głównie tych pozytywnych), a za cenę rzędu chyba 12 zł warto się skusić. A wydajność jest również zadowalająca. Bo one jeszcze tak znośnie wyglądają. .. bo w oczach tkwi siła duszy Hadassa Moderatorka . Posty: 22168 Dołączył(a): 14 mar 2013, o 10:43. Re: KALOSZE ! Podsumowując: balsam jest idealny do włosów cienkich i osłabionych, bo dodaje im objętości, optycznie pogrubia, odżywia i wygładza. Trzeba tylko stosować go z głową (i do głowy :P), bo efekty mogą być zupełnie odwrotne :) Gęsty Ziołowy Balsam Agafii kosztuje obecnie 12,93 zł/350 ml, a kupić możecie go w sklepie Skarby Syberii. Niektórzy eksperci, których praca polega na badaniu twarzy zaobserwowali, że oczy są zwierciadłem duszy, ponieważ stanowią najszczerszy element oblicza. Nie mamy żadnej kontroli nad swoimi oczami, w odróżnieniu na przykład do ust. Kiedy coś ci się podoba, twoje źrenice bezwolnie rozszerzają się i zdradzają twoje emocje. Site De Rencontre En Suisse Romande Gratuit. Pod koniec rozdziału znajdują się rzeczy troszkę +18 Scorpius siedział na łóżku i czytał książkę. Nudziło mu się niemiłosiernie, a ta mała, ruda wiedźma wciąż spała. Budziła się tylko na posiłki i mycie, potem znowu kładła głowę na poduszce i w ciągu paru sekund zasypiała. I weź tu człowieku wysiedź spokojnie 2 tygodnie. Pomfrey wkurzyła się jak ostatnio Ślizgoni wparowali do blondyna w środku nocy i kategorycznie zakazała jakichkolwiek odwiedzin. Straszna z niej sztywniara. Tak czy owak teraz jedyną rozrywką Malfoya było czytanie, czego szczerze nienawidził. Rozdrażniony trzasnął książką w nadziei, że rozbudzi tym pannę Potter i trochę się z niej ponabija. Ale nic to nie dało. Nie mógł już tego znieść, wychylił się z łóżka, aż jego palce dotknęły pleców Lily. Jeszcze tylko parę milimetrów. Szturchnął dziewczynę mocno prosto w połamane żebra. Tak jak się domyślał, rudowłosa wrzasnęła i podskoczyła na łóżku. Odwróciła się do niego ze łzami w oczach. -Co ty wyprawiasz imbecylu? Chcesz mnie zabić? – ryknęła. Malfoy spojrzał w jej zapłakane oczy. ~~~~ Lily siedziała na trawie przed Malfoy Manor i płakała. Na wielkim drzewie żyła wiewiórka, którą dokarmiała trzy miesiące. Rano przyszła jak zwykle z orzeszkami, ale pod drzewem zobaczyła tylko małe ciałko zwierzątka. Próbowała je obudzić, ale to na nic, wiewiórka nie żyła. Siedziała i patrzyła na nią już jakieś pół godziny, ale wciąż nie mogła się uspokoić. Była tak przejęta rozpaczaniem po zwierzątku, że nie zauważyła jak ktoś wyszedł z willi. -Lilcia, czemu płaczesz? Co się stało? Panna Potter odwróciła się i spojrzała swoimi wielkimi, zapłakanymi oczami prosto w bezduszne oczy Scorpiusa. ~~~~ Widok tych oczu sprzed lat powrócił do Malfoya. Czemu ich przeszłość tak go prześladowała na każdym kroku? Wszystkie sytuacje z życia dziennego przypominały mu o niej i tym co było kiedyś. Zapamiętał każdy dzień spędzony razem. I wstydził się tego, bardzo się wstydził. Co by było gdyby koledzy dowiedzieli się o jego słabości. Nie ukrywał, że dzieciństwo z rudowłosą było najlepszym okresem jego życia. Coś kazało mu wstać, pokuśtykać do niej i najnormalniej w świecie ją przytulić. Na ten moment odechciało mu się być wrednym Scorpiusem Malfoyem. Tak też zrobił. Gdy podniósł się z łóżka, Lily zrobiła przerażoną minę. Bała się, że chce jej coś zrobić, w końcu mogła się wszystkiego spodziewać po blondynie. Jakie było jej zaskoczenie, kiedy chłopak po prostu złapał ją w objęcia. Poczuła męskie perfumy, twarde mięśnie i ciepło bijące od jego ciała. Nigdy nie była przytulana przez faceta. Oprócz rodziny rzecz jasna. No i w dzieciństwie przez Scorpiusa… tak jak teraz. Westchnęła i wtuliła w niego głowę. Młody Malfoy pogłaskał ją po włosach. W końcu uprzytomniał sobie co robi i odlepił się od Lily. Zerknął na nią, była cała czerwona, oczy miała rozbiegane. Nie mógł się powstrzymać od kpiącego uśmieszku i uwagi: -Podobało się jak największy casanova cię przytulał? I powrócił stary, wredny Malfoy. W Lily się zagotowało. Więc to była tylko podpucha. Zachciało jej się płakać jeszcze bardziej niż przed chwilą. Podniosła kule i z zaciętą miną pokuśtykała do łazienki, aby na spokojnie pomyśleć i się uspokoić. Nie chciała w końcu żeby blondyn odniósł sukces i zobaczył jej łzy. Ale chłopak widząc jej minę, wiedział że prędzej czy później się rozpłacze. Nie był z siebie zbytnio zadowolony. Miał być miły, a skończyło się tak jak zawsze. No cóż, nikt nie jest idealny. Westchnął i z powrotem położył się do swojego łóżka, założył ręce za głowę i zaczął pływać w chmurach. W tym samym czasie panna Potter stała w łazience i wypłakiwała sobie oczy. Durny Malfoy, zawsze taki sam. Jak ona mogła w ogóle pomyśleć, że tym razem to było coś więcej. Jak mogła pozwolić mu się przytulić. Jak mogła być tak głupia. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze. Oczy miała zaczerwienione, na policzkach wypieki. Włosy miała potargane i przetłuszczone. Jeszcze pokaże Zabiniemu, co traci. Wszyscy faceci w Hogwarcie pożałują, jak ją kiedyś traktowali. Uśmiechnęła się szeroko pokazując białe zęby po czym umyła włosy. Ogólnie się odświeżyła, założyła obcisłe leginsy, koszulkę na ramiączka i przejrzała się w lustrze. Wyglądała o wiele lepiej, jej piersi i nogi były podkreślone, nie wspominając nic o tyłku. Ciekawe co Ty na to, panie Malfoy. Ruda wcale się nie zastanawiając z hukiem wyszła z łazienki. Udawała, że wcale nie patrzy na Malfoya. Wskoczyła z powrotem na swoje łóżko i zaczęła czytać podręcznik do eliksirów. Dopiero po jakimś czasie zerknęła na blondyna. Wpatrywał jej się w piersi, co wcale jej nie zdziwiło. -Co Malfoy? Nigdy cycków nie widziałeś? – zakpiła. Scorpius zrobił urażoną minę. Ale rzeczywiście, taka była prawda. Niby był podrywaczem i tak dalej. Ale gdyby każda dziewczyna w szkole rozmawiała z każdą na każdy temat, wiedziałyby że blondyn jest prawiczkiem. Całować, owszem całował się, ale z żadną jeszcze nie spał. To go trochę wkurzyło. -Uwierz mi Potter, widziałem lepsze. -Jasne. Po tej jakże krótkiej rozmowie każdy zajął się swoimi sprawami. Panna Potter wróciła do swojej książki z eliksirami. Nawet nie wiedziała co czyta. Jej głowa była zajęta czym innym. A mianowicie Joshem Zabinim. Czemu akurat on? Na łóżku obok Scorpius siedział wyprostowany i patrzył na Gryfonkę. Nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna jest już tak dorosła. Kiedy to wszystko się stało? Kiedy urosły jej piersi? Kiedy jej rude włosy do brody, sięgnęły pośladków? Widywał ją codziennie, a nie zarejestrował jak Lily się zmieniała. ~~~~ -Dobra, dam wam dzisiaj nowe lekarstwo. Możecie czuć po nim zawroty głowy i inne takie. Wasze kości tej nocy będą wam dość mocno dokuczać, więc dostajecie coś w rodzaju mugolskiego ‘głupiego jasia’. Pomfrey szybko podała im wywary, a następnie gasząc światła, poszła do siebie. Lily od razu poczuła jak działa owe ‘lekarstwo’. Poczuła się jakby była pijana, nic nie czuła, nie widziała, wszystko ją śmieszyło. Malfoya złapało to odrobinę później. Dobre pół godziny leżeli na swoich łóżkach i cieszyli się do sufitu. Nagle, jak na komendę, oboje na siebie spojrzeli. Przestali się śmiać i patrzyli sobie głęboko w oczy. -Lil oć. – wymamrotał blondyn. Ruda jak na komendę podniosła się ze swojego łóżka, nie czuła bólu pozrywanych mięśni ani połamanych żeber. Scorpius podobnie, mimo swojej pękniętej miednicy, która zrastała się w ekspresowym tempie, pozwolił pannie Potter położyć się na sobie. Jej ciepłe, brązowe oczy wpatrywały się w jego szare, bezduszne. Lil pochyliła się i pocałowała blondyna w usta, po tym oboje zaczęli się głupkowato śmiać. Stali się niczym drapieżniki. Nie zważając na ból kości i mięśni kotłowali się w małym łóżku Malfoya, powoli zdejmując z siebie ubranie. Gdy zostali całkowicie nadzy, znów spokojnie na siebie spojrzeli. Rudowłosa pocałowała delikatnie Scorpiusa w szyję, a jego ręce nakierowała na swoje piersi. -Esz eo? (czy. Chcesz tego?) – wyjąkała. Nie wiadomo jak ale blondyn doskonale ją rozumiał. Kiwnął pomału głową i wszedł w nią brutalnie. Ello ;).Nudny dzień;/.Cały w piżamie ; to musze podziekowac Monice za te kupę smiechu i wspomnień ;**." Bo wspomnienia Magia są...To teraz wiesz;**.Film nagrany krótko ale te najlepsze momenty sie zachowały ; jest dowód ze tanczyłam z tata, Michałem no i oczywiście z Łukaszem "Froniu"...Było bosko;).I duzo smiechu z Kazia;).Film jednym słowem zajebiaszty ;D;)...Teraz nie mam co robic i czekam za pizza ;D wiem co tu jeszcze napisac wczorajszy dzień zaliczam do udanych dzisiejszy nie za bardzo ;) ; ;**<3!... Because power of soul sticks in eyes...Bajuś ;** Ciemnowłosa kobieta biegła prosto przed siebie, potykając się cały czas w ciemności. Odziana była w długi płaszcz, czarne spodnie i koszulę. Jej blada cera jaśniała w otaczających ją ciemnościach. Miała w ręku małe zawiniątko, które poruszało się niespokojnie, nie wydając jednak żadnego odgłosu, jakby wiedziało, że nie może zdradzić, swojej obecności. Kobieta musiała uciekać, dłużej nie była już w stanie wytrzymać. Nie pozwoli na to, by zniszczył ich dziecko, tak samo jak zniszczył ją. Tyle lat sączył w nią nienawiść do ludzi, mamił, wmawiając, że świat jest zły, a On chce go ocalić. Poił ją codziennie dziwną miksturą, która odbierała jej wolną wolę. Dopiero gdy przez przypadek stłukła szklankę z owym płynem i nie wypiła go, Jego władza nad nią zaczęła słabnąć. Codziennie wylewała miksturę, tak by On tego nie widział. Udawała posłuszną, by uśpić Jego czujność. I gdy trafiła się okazja, zabrała dziecko i uciekła w las, choć w około panowały egipskie ciemności. Biegła przed siebie, z nadzieją, że znajdzie kogoś, kto jej pomoże. Nie miała pojęcia ile czasu już błąka się po lesie. Może 30 minut, a może 3 godziny. Przerażała ją myśl się, że zamiast oddalić się od swojego "domu", wraca tam. Próbowała rozpoznać okolicę, w której się znajduje, ale nic nie widziała. Postanowiła, że zaryzykuje będzie szła przed siebie, dopóki nie znajdzie jakiegoś człowieka, nawet jeśli to będzie On. Wtedy stanie z nim do walki i zginie, próbując ratować własne dziecko. To powinno je ochronić, przed Jego wpływem. Traciła powoli nadzieję, gdy nagle zobaczyła przebłysk światła. Znowu zaczęła biec, choć brakowało jej powietrza w płucach, a każdy mięsień bolał ją niemiłosiernie. Wiedziała, że jeśli teraz się podda, to On ją znajdzie i straci szansę na uratowanie swojego dziecka. Gdy zbliżała się do światła, w oddali zaczął kształtować się dom. Dom, który z pewnością nie należał do Niego. Pokonała odległość dzielącą ją od budynku i walnęła pięścią w zamknięte drzwi. Opadając na drewnianą poręcz przy schodkach, podniosła głowę, by spojrzeć na otwierające się drzwi. Stał w nich wysoki mężczyzna o czarnych włosach i ciemnobrązowych oczach. Na widok mdlejącej kobiety, szybko wyszedł z domu i złapał zanim upadła na ziemię. Gdy odgarnął jej włosy z twarzy, ujrzał niesamowitą urodą kobiety. Spojrzała mu w oczy i ostatkiem sił podając zawiniątko wyszeptała: - Ma na imię Allyssa. Proszę, zaopiekuj się nią i chroń przed jej ojcem. Po tych słowach zamknęła oczy, a jej ciało opadło bezwładnie w jego ramionach. __________________________ To tak, ogólnie nie jest to mój pierwszy blog, ale dawno nic nie pisałam, więc jakość mojego tekstu nie jest dobra. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Przepraszam za wszelkie błędy i liczę na szczere komentarze. Informuję od razu też o tym, że nie wiem czy rozdziały będą pojawiały się regularnie, ponieważ zaczęłam liceum i mam dużo nauki. Myślę, że pierwszy rozdział pojawi się tak za tydzień. Pozdrawiam Huncwotka Witam was wszystkich w sobotnie zimne popołudnie. Już wszystko wysprzątane, kawka wypita, obiad się gotuje także wszystko zgodnie z planem :) Później mały spacerek do teściów na następną kawkę i do wieczora zleci. A wy jakie plany na dzisiaj ? Korzystając z okazji chciałam wam przedstawić mojego synka Adasia :) Który odgrywa w moim życiu najważniejszą rolę :* Ma już ponad 2 latka i już straszny urwis z niego !! no ale jak to dzieci... wszystko im się wybaczy <3 Zdjęcia z ost. sesji bodajrze jakieś tydzień temu. do następnego ! Po raz kolejny spojrzałam w lustro. Złociste fale na mojej głowie, które odziedziczyłam po mamie, niesfornie układały się nie tak jak sobie tego życzyłam. Zielono-niebieskie tęczówki spoglądały inteligentnym spojrzeniem zza szkieł, których granatowe oprawki kontrastowały z bladą cerą na mojej twarzy. Usta, lekko pociągnięte waniliowym błyszczykiem, lśniły wygięte w uśmiechu, ponieważ tego dnia czułam się wypoczęta i humor dopisywał mi odkąd otworzyłam oczy. Po za tym był już środek czerwca, a już jutro w naszej szkole miała odbyć się rada pedagogiczna podsumowująca cały rok nauki oraz zatwierdzająca oceny. Jak można nie cieszyć się świadomością zbliżających się wakacji? Stojąc przed lustrem i przyglądając się swojemu odzwierciedleniu, zupełnie nie spodziewałam się tragedii, która miała wywrócić moje dotychczasowe życie do góry nogami. - El! Pośpiesz się! – dobiegł mnie głos mamy. El to skrót od imienia Elżbieta, którego ja wprost nie znosiłam. Mama urodziła mnie będąc w bardzo młodym wieku, gdyż miała zaledwie 17 lat (czyli dokładnie tyle ile ja teraz) i zawsze uwielbiała czytać książki. Jej ulubioną powieścią byłą wtedy „Duma i uprzedzenie”, dlatego właśnie wybór padł akurat na to imię, przez wzgląd na sympatię, jaką darzyła główką bohaterkę. Nawet kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, krzywiłam się, gdy tylko ktoś zwrócił się do mnie „Elżbieto” lub „Elu”, przecież to imię jest takie drętwe. Być może pasowałoby ono do damy żyjącej w dziewiętnastowiecznej Anglii lub do babci, ewentualnie do osoby wielce poważnej, ale do mnie nie. Dlatego wolałam, żeby zwracano się do mnie El, Eliza lub Lizzi. -Już idę mamo! – odpowiedziałam rodzicielce i ostatni raz spoglądając w lustro uznałam, że wyglądam całkiem znośnie. Chwyciłam stojący pod ścianą plecak i opuściłam sypialnię kierując się do kuchni gdzie, jak się domyśliłam, czekała na mnie mama. Włosy miała związane w ciasnego kucyka, a pierwsze co rzucało się w oczy to intensywnie czerwona szminka na ustach. Ubrana była w piękną dopasowaną, czarną sukienkę, która sięgała jej do połowy uda, a na szyi miała sznur sztucznych pereł. W oczach kobiety zauważyłam zmęczenie, pewnie znów do późna siedziała nad papierami. Na mój widok starała się je ukryć i posłała mi najbardziej czuły uśmiech na jaki było ją stać. Przytuliłam ją, a ona ucałowała mnie w czubek głowy i wręczyła drugie śniadanie. Razem opuściłyśmy mieszkanie, ponieważ mama prawie każdego dnia odwoziła mnie do szkoły. Na podwórku było przyjemnie ciepło. Ruszyłyśmy w stronę zaparkowanego auta. Nasz czarny opel stał na swoim stałym miejscu i lśnił w świetle wschodzącego czerwcowego słońca. Gdy tylko mama odblokowała drzwi wskoczyłam do środka i włączyłam radio. -Musimy się dziś wybrać na porządne zakupy –powiedziała mama wyjeżdżając z parkingu. –Mam nadzieję, że nie masz jeszcze żadnych planów na dzisiejsze popołudnie. -Nie mam i chętnie spędzę je z Tobą, a po zakupach może urządzimy sobie mały maraton filmowy? -Tak się składa, że akurat dzisiaj będę miała mało papierkowej roboty, ale jest jeden warunek. Znajdziesz jakiś powalający film. -Umowa stoi - powiedziałam szczerząc się. Po kilku minutach samochód zatrzymał się pod Liceum Ogólnokształcącym nr 9. Odpięłam pas i wyskoczyłam z pojazdu. -Miłego dnia kochanie – powiedziała czule mama, a ja życzyłam jej tego samego i pomachałam jej na pożegnanie. Większość lekcji tego dnia minęła najzwyczajniej w świecie na wpatrywaniu się w sufit lub okno oraz rozmowach z towarzyszem z ławki. Na polskim pani włączyła nam film, z którego nie zapamiętałam nic, nawet tytułu, gdyż wolałam wpatrywać się w okno. W połowie lekcji do sali wparowała młoda sekretarka, pani Asia, którą chyba wszyscy lubili. Zawsze byłą uśmiechnięta i pełna energii. Naprawdę, dziwiłam się dla czego ktoś z takim usposobieniem skończył w szkolnym sekretariacie. Tym razem jednak na jej twarzy brakowało uśmiechu, a wręcz malowało się na niej jakby przerażenie z domieszką bólu. Co takiego mogło się stać? – pomyślałam. Joanna szukała czegoś lub kogoś, lustrując klasę wzrokiem i gdy jej wielkie brązowe oczy spotkały moje pytające spojrzenie, głęboko zaczerpnęła powietrza. -Elżbieto… - powiedziała, a ja miałam wrażenie, że jej głos lekko się załamał –musisz iść ze mną i najlepiej weź ze sobą swoje rzeczy. ~*~ Witajcie! Zaczynam wszystko od nowa. Mam nadzieję, że nowi bohaterowie i ich przygody przypadną wam do gustu. Być może niektórzy znają mnie z bloga o Tośce lub bliźniakach. Mam nadzieję ze tutaj uda mi się zebrać jeszcze więcej czytelników niż tam. :) Postaram się co tydzień umieszczać jeden rozdział, a czasami może nawet więcej. Tym razem wygląd bloga jest w pełni stworzony przeze mnie i mam nadzieję, że nie jest najgorszy. :) Od razu mówię, że dziewczyna w nagłówku to nie jest główna bohaterka :). Chyba większość ważnych rzeczy już wam przekazałam. Tak więc żegnam i do następnego rozdziału :) -Ewa

bo w oczach tkwi siła duszy